Przepis na Pączki Siostry Leonilli: Oryginalna Receptura na Idealny Tłusty Czwartek

Pączki Siostry Leonilli, czyli przepis, który odmienił moje Tłuste Czwartki

Pamiętam to jak dziś. Zapach gorącego smalcu i drożdży, który w Tłusty Czwartek unosił się w całym domu mojej babci. To był zapach szczęścia. Przez lata próbowałam odtworzyć te pączki, idealnie puszyste, ze słynną jasną obwódką, ale zawsze czegoś brakowało. Były smaczne, owszem, ale nie były TYMI pączkami. Aż do dnia, gdy w starym, pożółkłym zeszycie cioci znalazłam go – przepis na pączki Siostry Leonilli. Początkowo byłam sceptyczna, kolejny przepis? Ale coś mnie tknęło. To była kulinarna epifania. Właśnie ten legendarny przepis na pączki Siostry Leonilli okazał się kluczem do smaku mojego dzieciństwa.

Dziś chcę się nim z Wami podzielić. To nie jest tylko lista składników i instrukcji. To kawałek historii, to magia, którą możecie zaprosić do własnej kuchni. Obiecuję, że jeśli podejdziecie do tego z sercem, efekt zwali Was z nóg. A Wasi bliscy będą błagać o jeszcze jednego.

Dlaczego akurat te pączki stały się legendą?

Co takiego niezwykłego jest w tym przepisie, że od lat krąży w setkach kopii po polskich domach? No właśnie, to nie jest byle jaka receptura. Oryginalny przepis na pączki siostry Leonilli to kwintesencja cukierniczej perfekcji, ale takiej domowej, bez zadęcia. Ich wyjątkowość to nie przypadek, a suma małych, ale cholernie ważnych detali. Ciasto jest lekkie jak chmurka, sprężyste, a po usmażeniu wręcz rozpływa się w ustach. A ta słynna „obrączka”? To nie ozdoba, to certyfikat jakości! Świadczy o tym, że ciasto wyrosło idealnie, a temperatura smażenia była w punkt. To właśnie ten przepis na pączki siostry Leonilli gwarantuje ten efekt, o który tak walczymy.

Wielu uważa, że to najlepszy przepis na pączki siostry Leonilli i ja się pod tym podpisuję obiema rękami. Siostra Leonilla, kimkolwiek była, musiała mieć w sobie anielską cierpliwość i ogromną miłość do gotowania. Przekazała nam coś więcej niż przepis – dała nam sposób na tworzenie wspomnień. I choć próbowałam wielu innych, nawet takich od znanych szefów kuchni, jak przepis na pączki Anny Starmach, to sercem zawsze wracam tutaj.

Spiżarnia babci – co musisz mieć pod ręką?

Zanim zaczniemy brudzić sobie ręce, upewnijmy się, że mamy wszystko co potrzebne. Jakość składników jest tu kluczowa, nie ma drogi na skróty. Babcia zawsze mówiła, że z byle czego to i bata nie ukręcisz. A więc, żeby ciasto na pączki Siostry Leonilli wyszło idealne, potrzebujesz:

  • Mąka pszenna: Koniecznie typ 500 lub 550. Taka do ciast drożdżowych jest najlepsza, ma odpowiednio dużo glutenu, który da ciastu elastyczność.
  • Drożdże: Tylko świeże! Zapomnijcie o suszonych, to nie to samo. Świeże drożdże to życie tego ciasta.
  • Mleko: Lekko ciepłe, ale nie gorące, bo zabijecie drożdże i będzie po zabawie.
  • Cukier: Do smaku i do karmienia naszych drożdży.
  • Jajka i żółtka: To one nadają piękny kolor i delikatność. Najlepiej od szczęśliwych kur.
  • Masło: Prawdziwe, roztopione i przestudzone. Żadnych margaryn!
  • Sól: Szczypta dla zrównoważenia smaku.
  • Spirytus lub ocet: To nasz mały sekret. Nie, pączki nie będą pijane. Ten dodatek sprawia, że ciasto wchłania znacznie mniej tłuszczu podczas smażenia. Genialne w swojej prostocie.
  • Nadzienie: Klasycznie to konfitura z róży. Ale dobra, gęsta marmolada też da radę. Jeśli lubicie eksperymenty, możecie sprawdzić inne przepisy na pączki z marmoladą.
  • Smalec do smażenia: Wiem, wiem, olej jest łatwiej dostępny. Ale pączki na smalcu… to jest zupełnie inny wymiar smaku. Głębszy, bardziej tradycyjny. Zaufajcie mi. Ten przepis na pączki siostry leonilli zasługuje na najlepsze traktowanie.

Zaczynamy zabawę! Jak zrobić pączki Siostry Leonilli krok po kroku

Dobra, skoro mamy już wszystko, czas zakasać rękawy. Upiekłam tych pączków setki i przeprowadzę was przez ten proces za rękę. To prostsze niż myślicie, obiecuję! Oto przepis na pączki siostry leonilli w mojej interpretacji.

Najpierw serce operacji – rozczyn. W miseczce rozkrusz drożdże, dodaj łyżkę cukru, łyżkę mąki i zalej to połową szklanki ciepłego mleka. Wymieszaj, żeby nie było grudek, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na kwadrans. Musi zacząć bąbelkować i rosnąć, to znak, że drożdże żyją i mają się dobrze.

Do dużej miski przesiej mąkę. To ważne, bo napowietrzona mąka to lżejsze ciasto. Dodaj wyrośnięty rozczyn, resztę cukru, jajka, żółtka, sól i spirytus. I teraz najważniejsza część – wyrabianie. Można mikserem z hakiem, ale ja wolę ręcznie. Wyrabiaj ciasto, stopniowo dodając roztopione masło. Rób to tak długo, aż ciasto będzie gładkie, elastyczne i przestanie kleić się do rąk. To potrwa z 15, może nawet 20 minut. Ręka może odpaść, ale warto. To właśnie ten etap decyduje o puszystości i jest filarem, na którym opiera się cały przepis na pączki siostry leonilli.

Wyrobione ciasto uformuj w kulę, włóż do miski, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na jakieś 1-1,5 godziny. Musi podwoić swoją objętość. Cierpliwości.

Gdy ciasto pięknie wyrośnie, wyłóż je na stolnicę i delikatnie zagnieć, żeby pozbyć się nadmiaru gazu. Rozwałkuj na grubość około 1,5 cm. Szklanką wykrawaj krążki. Na środek każdego placuszka nałóż łyżeczkę nadzienia. Nie za dużo, bo wypłynie! Zlep brzegi bardzo, bardzo dokładnie, formując zgrabne kuleczki. To kluczowe, bo jak się pączek rozklei w tłuszczu, to będzie katastrofa.

Uformowane pączki układaj na posypanej mąką ściereczce, zostawiając im trochę miejsca, bo jeszcze urosną. Przykryj i daj im odpocząć jeszcze przez pół godziny. Ten etap jest często pomijany, a to błąd, który mści się na lekkości pączków.

Finał! W szerokim garnku rozgrzej smalec. Jak sprawdzić, czy ma dobrą temperaturę (ok. 175°C)? Wrzuć kawałek ciasta. Jeśli wypłynie i zacznie się rumienić w ciągu minuty, jest idealnie. Wkładaj pączki partiami, nie za dużo na raz. Smaż po 2-3 minuty z każdej strony, aż będą miały piękny, złoty kolor. Usmażone wyławiaj łyżką cedzakową i odkładaj na ręcznik papierowy, by ociekły z nadmiaru tłuszczu. Ten przepis na pączki siostry leonilli naprawdę działa cuda.

Moje sekrety, czyli jak uniknąć pączkowej katastrofy

Przez lata popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy. Uczcie się na moich. Po pierwsze, temperatura składników. Wszystko musi być w temperaturze pokojowej. Zimne mleko czy jajka prosto z lodówki spowolnią pracę drożdży. Po drugie, ten spirytus. Nie pomijajcie go. To naprawdę działa i pączki nie są potem tłustą, ciężką kulą. Po trzecie, temperatura smażenia. To świętość. Za niska – pączki będą piły tłuszcz. Za wysoka – spalą się z zewnątrz, a w środku będą surowe. Warto zainwestować w termometr cukierniczy. Jasna obrączka to wasza nagroda za trzymanie idealnej temperatury. To znak rozpoznawczy, że przepis na pączki siostry leonilli został wykonany perfekcyjnie. Wiem, że cały proces może wydawać się długi. Jeśli naprawdę nie macie czasu, istnieją alternatywy, jak choćby pączki bez drożdży, ale to już zupełnie inna bajka.

Pączki na stół! Jak je podać i co zrobić z resztkami (o ile będą)

Najlepsze są jeszcze ciepłe. U nas w domu zawsze jest bitwa o ten pierwszy, jeszcze parzący pączek. Można je polukrować (mój faworyt to lukier z odrobiną soku z cytryny) albo po prostu posypać cukrem pudrem. Jeśli jakimś cudem coś zostanie na drugi dzień, zamknijcie je w szczelnym pojemniku. Na chwilę do piekarnika i odzyskają trochę świeżości. Ale szczerze? Rzadko kiedy coś zostaje. Ten przepis na pączki siostry leonilli jest po prostu zbyt dobry.

Więcej niż przepis – kawałek domowego ciepła

Mam nadzieję, że ten mój przydługi wywód zainspiruje was do spróbowania. Bo przepis na pączki siostry leonilli to coś więcej niż tylko jedzenie. To tradycja, to zapach domu, to radość dzielenia się z bliskimi. To cały ten bałagan w kuchni, mąka na nosie i uśmiech na twarzy, gdy ktoś bierze pierwszy kęs i mówi „są lepsze niż w cukierni!”. Tego Wam życzę. Smacznego! I chociaż w Tłusty Czwartek kalorie się nie liczą, to jeśli ktoś naprawdę musi, istnieją nawet dietetyczne przepisy na Tłusty Czwartek. Ale powiedzmy sobie szczerze, raz w roku grzech jest wręcz wskazany!