Przepis na zupę szczawiową: Klasyczna z jajkiem i śmietaną | Twoja Idealna Zupa
Mój przepis na zupę szczawiową, czyli smak wiosny jak u babci
Pamiętam to jak dziś. Pierwsze naprawdę ciepłe, wiosenne dni, kiedy słońce w końcu przestawało być tylko ozdobą na niebie, a zaczynało faktycznie grzać. Wtedy wiedziałam, że to już. Że za chwilę w domu zapachnie czymś absolutnie wyjątkowym – zupą szczawiową. To nie była zwykła zupa. To był rytuał, oficjalne ogłoszenie końca zimy. Jej charakterystyczny, kwaśny smak i intensywnie zielony kolor to dla mnie kwintesencja polskiej wiosny w talerzu. I chociaż próbowałam wielu wersji, to ten jeden, jedyny przepis na zupę szczawiową, ten od babci, na zawsze pozostanie tym najlepszym.
Dzisiaj chcę się z Wami podzielić właśnie tym przepisem. To coś więcej niż tylko lista składników i instrukcje. To kawałek mojego dzieciństwa, mnóstwo wspomnień i sekretów, które sprawią, że Wasza zupa będzie smakować dokładnie tak, jak powinna – domowo, prawdziwie i po prostu pysznie. Pokażę wam jak ugotować zupę szczawiową, która zachwyci każdego.
Szczawiowa to więcej niż zupa – to wspomnienie
Zanim przejdziemy do gotowania, pozwólcie na małą dygresję. Szczaw w polskiej kuchni to nie jest jakiś tam wymysł ostatnich lat. To roślina, którą nasze prababcie zbierały na łąkach i miedzach. Pamiętam, jak babcia zabierała mnie z wiklinowym koszykiem „na szczaw”. To była cała wyprawa. Uczyła mnie, które listki są najlepsze – te młode, jasnozielone, bez żadnych plamek. Mówiła, że mają w sobie całą moc wiosny. I miała rację. Zupa z takiego świeżo zerwanego szczawiu smakuje zupełnie inaczej niż z tego kupionego w słoiku. Jest bardziej wyrazista, żywa. To prawdziwa, sezonowa zupa, która obok barszczu czy żurku, jest ikoną naszych kwaśnych zup. Dlatego jeśli tylko macie okazję, poszukajcie świeżego szczawiu. To naprawdę robi różnicę, a ten przepis na zupę szczawiową tylko na tym zyska.
Co wrzucić do gara, żeby wyszła magia?
Dobrze, koniec wspomnień, czas na konkrety. Aby powstał idealny, tradycyjny przepis na zupę szczawiową, potrzebujemy kilku prostych, ale dobrych jakościowo składników. Oto moja lista:
- Szczaw: Gwiazda programu. Jak już mówiłam, najlepszy jest świeży. Taki porządny pęk, około 250-300 gramów, będzie w sam raz na duży, rodzinny garnek. Jak nie macie dostępu, no trudno, ratujcie się mrożonym albo tym ze słoika, ale pamiętajcie, żeby go dobrze odsączyć.
- Bulion: Podstawa smaku. Moja babcia zawsze gotowała szczawiową na wywarze z żeberek albo kawałku wołowiny. Ja często idę na łatwiznę i używam dobrego rosołu drobiowego z poprzedniego dnia. Jeśli chcecie wersję wege, solidny bulion warzywny też da radę. Ważne, żeby był esencjonalny i dobrze doprawiony.
- Warzywa: Ziemniaki to obowiązkowy punkt programu. Jakieś pół kilo wystarczy. Do tego jedna, dwie marchewki dla słodyczy i mała cebula dla charakteru. Czasem dorzucam też ząbek czosnku, ale to już moja fanaberia.
- Śmietana: Bez niej ani rusz! To ona łagodzi kwasowość szczawiu i nadaje zupie kremowej gładkości. Najlepiej sprawdzi się gęsta, kwaśna śmietana 18%. Babcia mówiła, że im tłustsza, tym lepsza, więc czasem pozwalam sobie na odrobinę 30-tki. To sekret idealnej zupy szczawiowej ze śmietaną.
- Jajka: Ugotowane na twardo, po jednym na talerz. To klasyka i kropka nad „i” w tym daniu. Przepis na zupę szczawiową z jajkiem to wersja najbardziej tradycyjna.
- Przyprawy: Nic wyszukanego. Sól, świeżo zmielony czarny pieprz, kilka liści laurowych i ziele angielskie. To wszystko, czego potrzebuje ten prosty przepis na zupę szczawiową.
No to do dzieła! Gotujemy szczawiową krok po kroczku
Gotowi? To zakasujemy rękawy. Obiecuję, że to prostsze niż się wydaje.
Najpierw bulion. Jeśli macie gotowy, podgrzejcie go. Jeśli robicie od zera, no to wiadomo – mięso lub warzywa do gara, woda, przyprawy i niech się wolno gotuje, aż odda cały smak.
W międzyczasie zajmijmy się warzywami. Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę, taką na jeden kęs. Marchewkę można zetrzeć na tarce o grubych oczkach albo pokroić w plasterki, jak kto woli. Cebulę siekamy w drobną kosteczkę. Ja lubię ją lekko zeszklić na maśle na osobnej patelni, zanim dodam do zupy. Nabiera wtedy fajnej słodyczy. Pokrojone ziemniaki i marchew wrzucamy do gorącego bulionu i gotujemy, aż będą prawie miękkie. To potrwa z 15 minut.
Teraz czas na szczaw. Świeże liście trzeba dokładnie umyć i osuszyć. Potem odcinamy twarde łodyżki, a liście siekamy w paski. Nie za drobno, nie za grubo, tak w sam raz. Wrzućcie posiekany szczaw do garnka z warzywami i gotujcie dosłownie 3-4 minuty. Nie dłużej! Chodzi o to, żeby tylko zmiękł i oddał swój smak, ale nie stracił pięknego, zielonego koloru. Zbyt długie gotowanie sprawi, że zupa zrobi się buro-brązowa i gorzkawa. A tego nie chcemy w naszym przepisie na zupę szczawiową.
A teraz najważniejszy moment, czyli zabielanie. Pamiętam, jak za pierwszym razem, gdy sama robiłam szczawiową, wrzuciłam zimną śmietanę prosto do wrzącej zupy. Zrobiły się kluchy, a ja prawie się popłakałam. Babcia potem pokazała mi ten trik: do miseczki wlejcie śmietanę i dodajcie do niej chochelkę gorącej zupy, energicznie mieszając. Powtórzcie to dwa, trzy razy. To się nazywa hartowanie śmietany. Dopiero tak przygotowaną, ciepłą mieszankę wlewamy powoli do garnka, cały czas mieszając. Zupa od razu zrobi się kremowa i apetyczna. Po dodaniu śmietany już nie gotujemy, tylko podgrzewamy.
Na koniec doprawianie. Sól, pieprz do smaku. Spróbujcie. Jeśli zupa jest dla was za kwaśna, można dodać szczyptę cukru, żeby zbalansować smaki. I to w zasadzie cały, najlepszy przepis na zupę szczawiową, jaki znam.
A co, jeśli chcemy trochę inaczej? Moje pomysły na szczawiową
Chociaż klasyka jest najlepsza, czasem lubię poeksperymentować. Ten tradycyjny przepis na zupę szczawiową to świetna baza do modyfikacji.
Kiedyś wpadła do mnie koleżanka wegetarianka i musiałam na szybko coś wymyślić. Wtedy powstała zupa szczawiowa wegetariańska. Zamiast mięsnego bulionu użyłam intensywnego wywaru z opalanej cebuli, selera, pora i suszonych grzybów. Żeby była bardziej sycąca, dodałam do niej trochę ugotowanej kaszy pęczak. Wyszło super, a koleżanka była zachwycona. Czasem warto spróbować czegoś nowego, jak choćby wegetariańskich flaczków.
W moim domu od zawsze toczyła się też debata: zupa szczawiowa z ryżem czy z ziemniakami? Ja jestem w obozie ziemniaczanym, ale mój tata uwielbiał wersję z ryżem. Jest trochę lżejsza, a ryż fajnie komponuje się z kwaśnym smakiem. Wystarczy ugotować ryż osobno i dodać go na talerz przed zalaniem zupą.
A wiecie, co to jest prawdziwa 'zupa szczawiowa przepis babci’? To wersja z tajemnym składnikiem. U mojej babci były to skwarki z wędzonego boczku, które dodawała na sam koniec. Ten dymny aromat w połączeniu z kwasowością szczawiu… poezja! Jeśli nie boicie się kalorii, musicie spróbować. To jest szybki przepis na zupę szczawiową, który przenosi smak na zupełnie inny poziom.
Jak podać szczawiową, żeby wszyscy padli z zachwytu?
Samo ugotowanie to połowa sukcesu. Druga połowa to podanie. U mnie w domu szczawiową nalewało się do głębokich talerzy. Na środek lądowało jajko na twardo, przekrojone na pół lub w ćwiartki. I obowiązkowo – cała masa świeżo posiekanego koperku. Bez koperku to się nie liczy!
Do tego koniecznie świeży chleb na zakwasie z masłem. Taka pajda maczana w zupie to jedno z najwspanialszych doznań kulinarnych. Co ciekawe, wiele osób, w tym ja, uważa, że szczawiowa jest jeszcze lepsza na drugi dzień. Smaki się „przegryzają”, a zupa staje się głębsza i bardziej harmonijna. Jeśli coś zostanie (co rzadko się zdarza), przechowujcie ją w lodówce w zamkniętym pojemniku do 3 dni. Można ją też mrozić, ale najlepiej bez śmietany i jajek. Wystarczy je dodać po rozmrożeniu i podgrzaniu.
Teraz Twoja kolej!
Mam nadzieję, że ten mój przydługi wywód zainspirował Was do działania. Gotowanie to nie tylko odtwarzanie receptur, to przede wszystkim emocje i wspomnienia. Ten przepis na zupę szczawiową jest dla mnie wyjątkowy i mam nadzieję, że stanie się taki również dla Was. Nie bójcie się go modyfikować, dodawać coś od siebie, tworzyć własną rodzinną tradycję. A gdy już opanujecie szczawiową, może skusicie się na krupnik jak u babci? Dajcie znać, jak Wam wyszło. Smacznego!