Kompot z Renklod na Zimę: Przepis, Pasteryzacja, Porady | Kompletny Przewodnik
Kompot z renklod na zimę – smak lata zamknięty w słoiku, tak jak robiła babcia
Pamiętam to jak dziś. Zapach gotującego się syropu cukrowego mieszał się z kwaskowatą wonią renklod, a cała kuchnia babci parowała, tworząc taką przytulną, domową mgłę. Siedziałam na stołku i patrzyłam, jak wkłada do słoików te złociste, idealnie okrągłe śliwki. Dla mnie, małej dziewczynki, to była czysta magia. Dzisiaj, kiedy sama przygotowuję kompot z renklod na zimę, staram się odtworzyć tamten klimat.
To coś więcej niż tylko przetwory. To kapsuła czasu, która w środku mroźnego stycznia potrafi przenieść cię na moment do ciepłego, sierpniowego ogrodu. Ten wpis to nie jest sucha instrukcja. To zbiór moich doświadczeń, babcinych rad i kilku nowoczesnych trików, które sprawią, że twój kompot z renklod na zimę wyjdzie idealny. Obiecuję, że jest to o wiele łatwiejsze, niż się wydaje, a satysfakcja, gdy usłyszysz to charakterystyczne „pyk!” zakrętki, jest po prostu bezcenna.
Po co w ogóle ten cały zachód?
Czasem ktoś mnie pyta, po co mi się chce stać przy garach, skoro w sklepie półki uginają się od soków i napojów. No cóż, odpowiedź jest prosta i skomplikowana jednocześnie. Po pierwsze – smak. Żaden kartonowy napój nigdy nie będzie smakował tak, jak domowy kompot z renklod na zimę, zrobiony z owoców zerwanych prosto z drzewa. Ta głębia, ten naturalny aromat… to jest coś, czego nie da się podrobić.
Po drugie, wiesz co jesz. A raczej pijesz. W moich słoikach lądują tylko owoce, woda i trochę cukru. Żadnych syropów glukozowo-fruktozowych, żadnych konserwantów ani barwników. Renklody same w sobie mają sporo witaminy C i błonnika, więc taki napój w zimie to też mały zastrzyk zdrowia. A kiedy robię wersję bez cukru dla dzieciaków, mam pewność, że daję im coś naprawdę dobrego.
I wreszcie, ta duma. Kiedy schodzę do piwnicy i patrzę na równe rzędy słoików, czuję się trochę jak taka zaradna gospodyni z dawnych lat. To poczucie bezpieczeństwa i obfitości. Wiem, że mam pod ręką coś pysznego na każdą okazję. Własny kompot z renklod na zimę to taki mały luksus, na który każdy może sobie pozwolić. To też świetny sposób na wykorzystanie sezonowych owoców, zamiast patrzeć jak się marnują.
Skarby z sadu, czyli co potrzebujesz
Dobry kompot zaczyna się od dobrych owoców. To święta zasada. Kiedy wybieram renklody, szukam takich, które są dojrzałe, ale wciąż twarde. Miękkie i poobijane się nie nadają, bo rozpadną się w gotowaniu i zrobi się z nich paćka. Najlepsze są te, które mają jeszcze ten delikatny, woskowy nalot. Zanim cokolwiek zaczniesz, umyj je bardzo dokładnie pod zimną wodą.
Co do reszty składników, filozofii wielkiej nie ma. Na każdy kilogram renklod szykuję sobie:
Około litra wody. Cukier – tu zaczyna się zabawa. Babcia sypała „na oko”, ale ja trzymam się proporcji od 150 do 300 gramów na litr wody – to idealna baza dla kompotu z renklod na zimę. Wszystko zależy, jak słodkie są owoce i jak słodki napój lubisz. Zawsze można dać mniej, a potem ewentualnie dosłodzić kompot już w szklance. Czasem w ogóle rezygnuję z cukru, zwłaszcza jak owoce są pyszne i słodkie same w sobie. Taki kompot bez cukru jest świetny, trochę jak dżem śliwkowy bez dodatku słodyczy – cała moc smaku idzie z owocu. No i oczywiście dodatki dla chętnych. Czasem wrzucam do słoika laskę cynamonu albo kilka goździków. Dają cudowny, korzenny aromat, idealny na zimowe wieczory.
I to w zasadzie tyle. Proste, prawda? Najważniejsze w przygotowaniu kompotu z renklod na zimę jest serce i dobre owoce.
Do dzieła! Zamykamy lato w słoikach
Zanim owoce wylądują w słoikach, musisz te słoiki dobrze przygotować. Ja mam na to swój patent: myję je dokładnie, a potem wstawiam do piekarnika nagrzanego do 100 stopni na jakieś 15 minut. Zakrętki zawsze przelewam wrzątkiem. To absolutna podstawa, inaczej cały nasz kompot z renklod na zimę może pójść na marne.
A teraz najważniejsza decyzja: drylować czy nie? Ja jestem w drużynie „z pestkami”. Dlaczego? Bo pestki podczas gotowania uwalniają taki delikatny, migdałowy posmak, który moim zdaniem podkręca smak całego kompotu. Oczywiście, jedzenie jest wtedy trochę bardziej kłopotliwe, trzeba uważać. Jeśli robisz kompot z renklod na zimę z myślą o małych dzieciach, to może lepiej pestki usunąć. Pamiętajcie tylko, że kompot z pestkami powinno się zjeść w ciągu roku.
Metoda tradycyjna, czyli zalewamy syropem
To jest klasyka gatunku. Umyte renklody (z pestkami lub bez) wkładam do wyparzonych słoików. Tak do 3/4 wysokości, nie upycham na siłę. Do każdego słoika można dorzucić goździk czy kawałek cynamonu.
W dużym garnku gotuję wodę z cukrem, mieszam aż się rozpuści. Powstaje taki klarowny, słodki syrop. I teraz najważniejsze: wrzącym syropem zalewam owoce w słoikach. Leję powoli, żeby słoik nie pękł. Zostawiam z centymetr, dwa wolnego miejsca od góry. Potem szybko wycieram brzeg słoika do sucha i mocno zakręcam. Ten przepis na kompot z renklod na zimę krok po kroku jest niezawodny.
Wersja dla oszczędzających cukier
To najprostszy przepis na kompot z renklod na zimę, jaki istnieje. Idealny dla diabetyków, małych dzieci albo po prostu dla tych, co nie lubią za słodko. Robisz wszystko tak samo, tylko zamiast syropu cukrowego, zalewasz owoce w słoikach czystym wrzątkiem. Szczelnie zakręcasz i gotowe. Owoce oddadzą swój naturalny cukier i smak wodzie. Taki kompot z renklod na zimę bez cukru jest niesamowicie orzeźwiający.
Sposób dla zabieganych, czyli Thermomix w akcji
Przyznam się, czasem idę na łatwiznę. Jak mam mało czasu, a dużo owoców, to Thermomix ratuje sytuację. Wrzucam wszystko do misy – owoce, wodę, cukier – ustawiam na jakieś 15-20 minut, 100 stopni i wolne obroty wsteczne. Potem gorący kompot z renklod na zimę Thermomix przelewam do słoików i zakręcam. Smakuje trochę inaczej, owoce są bardziej rozgotowane, ale to wciąż pyszny, domowy napój.
Pasteryzacja, czyli 'kropka nad i’ naszych przetworów
Samo zakręcenie słoika to połowa sukcesu. Żeby nasz kompot z renklod na zimę przetrwał miesiące w piwnicy, musimy go zapasteryzować. To nic strasznego, serio. Chodzi o to, żeby przez podgrzewanie zabić wszystkie drobnoustroje i żeby zakrętka „zassała”.
Pasteryzacja w garnku – sposób babci
To metoda, którą znam z dzieciństwa. Na dno dużego, szerokiego garnka kładę starą ściereczkę. Dzięki temu słoiki nie będą stukać o dno i nie popękają. Ustawiam na niej słoiki, tak żeby się nie dotykały. Zalewam garnek wodą, tak do 3/4 wysokości słoików. Ważne, żeby woda miała podobną temperaturę co słoiki – jak słoiki są gorące, to woda też musi być ciepła. Potem stawiam na gaz i gotuję. Od momentu jak woda zawrze, zmniejszam ogień i pasteryzuję na takim lekkim „pyrkaniu” przez około 20 minut. Potem ostrożnie wyjmuję gorące słoiki, stawiam do góry dnem na blacie i mój kompot z renklod na zimę jest prawie gotowy.
Pasteryzacja w piekarniku – dla wygodnych
To mój ulubiony sposób, bo jest mniej bałaganu. Słoiki ustawiam na blaszce, też tak, żeby się nie stykały. Wstawiam do ZIMNEGO piekarnika. To kluczowe, bo jak wstawisz do gorącego, to mogą strzelić. Ustawiam temperaturę na 120-130 stopni i od momentu, gdy piekarnik się nagrzeje, liczę 20-30 minut. Po tym czasie wyłączam piekarnik i zostawiam słoiki w środku, aż same ostygną. Prawidłowa pasteryzacja kompotu z renklod na zimę to gwarancja sukcesu.
Pasteryzacja w zmywarce – patent dla leniwych
Tak, dobrze czytacie. To nie żart. Ustawiasz słoiki w zmywarce do góry dnem, włączasz program z najwyższą temperaturą (minimum 70 stopni) i oczywiście bez żadnej kostki do mycia! Po skończonym cyklu nie otwierasz zmywarki, tylko zostawiasz wszystko do wystygnięcia. Działa!
Gdzie trzymać te skarby i jak je potem wykorzystać?
Kiedy słoiki są już zimne, sprawdzam każdą zakrętkę. Jeśli środek jest wklęsły, to znaczy, że słoik jest szczelnie zamknięty. Brawo! Taki kompot z renklod na zimę może teraz powędrować do piwnicy albo ciemnej szafki. Ważne, żeby było chłodno i ciemno. Słońce to wróg przetworów – przez nie tracą kolor i witaminy.
Dobrze zrobiony kompot postoi spokojnie rok, a nawet dwa. No chyba, że ten z pestkami, ten lepiej zużyć w ciągu roku. Ale szczerze? U mnie nigdy tak długo nie stoi.
No dobrze, a co potem? Oczywiście, kompot z renklod na zimę jest pyszny do picia, zwłaszcza lekko podgrzany w zimowy dzień. Ale to nie wszystko! Owoce z kompotu są genialne jako dodatek do porannej owsianki, kaszy manny albo jogurtu. Można je położyć na gofry, naleśniki albo lody waniliowe. Czasem, jak mam ochotę, miksuję owoce z odrobiną kompotu i robię z tego sos do pieczonego schabu. Słodko-kwaśny smak idealnie pasuje do mięsa.
A co jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli po otwarciu słoika widzisz pleśń, czujesz dziwny, kwaśny zapach albo napój gazuje – nie ma dyskusji. Wylewasz. Szkoda zdrowia. To się zdarza, najczęściej przez niedokładne wyparzenie słoika albo nieszczelną zakrętkę. Nie ma co się załamywać, następnym razem wyjdzie lepiej.
Wasze pytania, moje odpowiedzi
„Muszę drylować te renklody?”
Nie musisz, ale możesz. Ja wolę z pestkami, bo dają fajny, migdałowy posmak. Ale jak robisz kompot dla dzieci, to dla wygody i bezpieczeństwa lepiej się ich pozbyć. Wybór należy do ciebie, oba warianty kompot z renklod na zimę będą pyszne.
„Ile cukru to 'w sam raz’?”
To zależy, jak słodkie masz owoce. Zasada jest taka, że na litr wody daje się od szklanki do półtorej szklanki cukru. Ale ja zawsze próbuję syropu. Jak renklody są mega słodkie, daję mniej cukru. Możesz też zrobić kompot z renklod na zimę bez cukru – też jest super. Tu nie ma ścisłej reguły, musisz znaleźć swój idealny smak.
„A jak zrobić kompot z renklod na zimę w słoikach z mrożonych owoców?”
Pewnie, że się da! Nie rozmrażaj ich. Po prostu wsyp zamrożone owoce do słoików, zalej gorącym syropem i normalnie pasteryzuj. Może kompot nie będzie aż tak aromatyczny jak ze świeżych, ale to wciąż świetna opcja, żeby cieszyć się tym smakiem poza sezonem.
„Mój kompot jest mętny, zepsuł się?”
Niekoniecznie. Czasem kompot mętnieje od samych owoców, zwłaszcza jak były bardzo dojrzałe. Jeśli nie ma dziwnego zapachu, nie gazuje, a zakrętka była wklęsła, to powinien być w porządku. Ale jak masz jakiekolwiek wątpliwości, to lepiej nie ryzykować. Zaufaj swojemu nosowi.
To co, robimy kompot?
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wszystkiego czujecie się zainspirowani. Że poczuliście przez chwilę ten zapach gotujących się śliwek i cukru. Robienie przetworów, czy to nalewka z malin czy właśnie kompot z renklod na zimę, to świetny sposób na zwolnienie, na powrót do korzeni. To też wyraz miłości – dla siebie i dla rodziny.
Kiedy w ponury listopadowy wieczór otworzycie taki słoiczek, gwarantuję, że na waszych twarzach pojawi się uśmiech. Bo w środku nie ma tylko owoców i syropu. Jest też kawałek lata, wspomnienie słońca i całe serce, które włożyliście w jego przygotowanie. Udanych przetworów!