Fasolka po Bretońsku: Najlepszy Przepis Krok po Kroku i Warianty

Mój przepis na fasolkę po bretońsku, która zawsze wychodzi

Są takie zapachy, które natychmiast przenoszą mnie do dzieciństwa. Zapach skoszonej trawy, mokrego asfaltu po letniej burzy i… zapach smażonej cebulki z boczkiem, który był zapowiedzią jednego – w domu będzie fasolka po bretońsku. To dla mnie coś więcej niż zwykłe dania na obiad. To smak bezpieczeństwa, ciepła i rodzinnych spotkań. Prawdziwy kulinarny przytulas, który stawiam na równi z wielkanocnym domowym żurkiem. Po latach prób i błędów, udoskonalania babcinej receptury, w końcu mam go – mój idealny przepis na fasolkę po bretońsku. I dzisiaj chcę się nim z Wami podzielić.

To danie, które ma w sobie jakąś magię. Proste składniki, a efekt jest po prostu powalający. Gęsty, aromatyczny sos pomidorowy, mięciutka fasola, kawałki wędzonego boczku i dobrej kiełbasy… Czego chcieć więcej w chłodny dzień? Jeśli szukacie sprawdzonego przepisu, który rozgrzeje i nasyci całą rodzinę, to dobrze trafiliście. Mój przepis na fasolkę po bretońsku jest prostszy niż myślicie.

Za co tak właściwie kochamy tę fasolkę?

Choć nazwa brzmi tak światowo, „po bretońsku”, to tak naprawdę jest to danie na wskroś polskie, które od pokoleń gości na naszych stołach. Taki nasz swojski comfort food. Pewnie wywodzi się z jakichś francuskich inspiracji, ale my zrobiliśmy ją po swojemu, dodając to, co lubimy najbardziej – solidną porcję wędzonki. Podstawą jest oczywiście fasola, najczęściej poczciwy Jaś, który tonie w gęstym sosie pomidorowym w towarzystwie kiełbasy i boczku.

To jest po prostu genialne danie jednogarnkowe. Wszystko ląduje w jednym garze, smaki się przenikają, a po domu roznosi się obłędny zapach. Idealne na jesienną chandrę i zimowe mrozy. Taki przepis na fasolkę po bretońsku to prawdziwy skarb.

Skarby, które musisz wrzucić do gara

Żeby wyszła naprawdę dobra fasolka, trzeba mieć dobre produkty. Tu nie ma drogi na skróty. To sekret każdego udanego przepisu na fasolkę po bretońsku. Oto moja lista niezbędników:

Przede wszystkim fasola. Ja najczęściej sięgam po naszego polskiego Jasia. Sucha fasola wymaga trochę planowania, bo trzeba ją namoczyć, ale smak jest nie do podrobienia. Staje się taka kremowa, rozpływająca w ustach. To zupełnie inna bajka niż delikatna fasolka szparagowa, z której latem robi się klasykę z bułką tartą. Jaś to waga ciężka, król sytości. Oczywiście, jak się spieszę, to ratuję się fasolą z puszki, ale to już nie to samo.

Mięso! Nie żałujcie na wędzonym boczku i dobrej, mięsistej kiełbasie. To one nadają ten głęboki, dymny aromat. Marketowe wynalazki odpadają, poszukajcie czegoś od lokalnego masarza. Do tego solidna cebula, kilka ząbków czosnku – bez tego ani rusz. Opcjonalnie można dorzucić marchewkę, ja czasem dodaję.

Baza pomidorowa to serce sosu. Potrzebny będzie dobry koncentrat pomidorowy, taki gęsty i ciemny, i do tego pomidory z puszki albo świeże, jeśli macie akurat dobre. No i przyprawy. Obowiązkowo majeranek, i to dużo! Słodka papryka, liść laurowy, ziele angielskie, sól i świeżo zmielony pieprz. To wszystko.

Robimy fasolkę po bretońsku krok po kroku

No to do dzieła! Pokażę wam, jak zrobić fasolkę po bretońsku z suchej fasoli, żeby wyszła idealna. To wcale nie jest trudne, obiecuję.

Najpierw cierpliwość, czyli przygotowanie fasoli

Jeśli używasz suchej fasoli, musisz zacząć dzień wcześniej. Fasolę trzeba porządnie umyć, a potem zalać zimną wodą i zostawić na całą noc. Niech sobie spokojnie pęcznieje. Rano odlejcie tę wodę, przepłuczcie fasolę i zalejcie świeżą. Wstawcie na gaz i gotujcie do miękkości. To może potrwać od godziny do nawet półtorej, zależy od fasoli. Ważna rada – nie sólcie wody! Sól sprawi, że fasola będzie twarda. Każdy dobry przepis na fasolkę po bretońsku zaczyna się od tego kroku.

A teraz najlepsze: mięso i reszta towarzystwa

W dużym garnku, w którym będziecie gotować całe danie, rozgrzejcie trochę oleju albo smalcu. Wrzućcie pokrojony w kostkę boczek i smażcie, aż się wytopi i zrobi chrupiący. Potem dorzućcie pokrojoną w plasterki kiełbasę i też ją ładnie zrumieńcie. Wyjmijcie mięso łyżką cedzakową na talerz, a na tłuszczu, który został, zeszklijcie posiekaną cebulę. Jak już będzie miękka i słodka, dodajcie przeciśnięty przez praskę czosnek i smażcie jeszcze przez chwile, ale uważajcie, żeby go nie spalić, bo będzie gorzki. Teraz wsypcie łyżeczkę słodkiej papryki, szybko zamieszajcie i od razu dodajcie koncentrat pomidorowy. Smażcie go z minutę, dwie, ciągle mieszając. To wydobędzie z niego głębię smaku.

Wielkie łączenie i powolne bulgotanie

Do garnka z cebulą i koncentratem wrzućcie ugotowaną fasolę i podsmażone wcześniej mięso. Dodajcie pomidory z puszki. Zalejcie wszystko bulionem albo wodą, tak żeby płyn ledwo przykrywał składniki. Wrzućcie liść laurowy i kilka kulek ziela angielskiego. Teraz trzeba to wszystko zagotować, a potem zmniejszyć ogień na minimum, przykryć garnek i pozwolić temu cuda powoli się dusić. Ile gotować fasolkę po bretońsku? Im dłużej, tym lepiej. Minimum pół godziny, a najlepiej z godzinę. Wtedy wszystkie smaki się połączą w jedną, pyszną całość.

Ostatnie szlify i magia przypraw

Gdy sos zgęstnieje, a smaki się przegryzą, wyłówcie liść laurowy i ziele angielskie. Teraz czas na doprawianie. Sól, świeżo mielony pieprz i najważniejsze – majeranek. Nie żałujcie go, wsypcie przynajmniej czubatą łyżkę i rozetrzyjcie w dłoniach przed dodaniem do garnka. To on nadaje ten charakterystyczny aromat. Spróbujcie i ewentualnie doprawcie jeszcze raz. Jeśli sos jest za rzadki, można go jeszcze chwilę pogotować bez przykrycia. Gotowe! Najlepszy przepis na fasolkę po bretońsku jest wasz.

Gdy masz ochotę na małą zmianę

Choć klasyka jest najlepsza, czasem lubię poeksperymentować. Fasolka jest bardzo wdzięcznym daniem do modyfikacji.

Jak nie mam czasu, robię szybki przepis na fasolkę po bretońsku ze słoika. Kupuję 2-3 słoiki lub puszki białej fasoli, odcedzam ją i dodaję do podsmażonego mięsa i bazy warzywnej. Wtedy całość wystarczy dusić z 15 minut i obiad gotowy.

Czasem robię też przepis na fasolkę po bretońsku bez mięsa dla znajomych wegetarian. Zamiast boczku i kiełbasy dodaję wędzone tofu, a dla dymnego aromatu sypię sporo wędzonej papryki. Można też dorzucić pieczarki albo czerwoną paprykę.

Słyszałam też o przepis na fasolkę po bretońsku w Thermomixie, ale ja jestem tradycjonalistką i wolę czuć zapachy unoszące się z gara. Podobno Magda Gessler do swojej fasolki dodaje odrobinę miodu, żeby zbalansować smak pomidorów. To ciekawy trik, muszę kiedyś spróbować.

Moje triki, żeby niczego nie zepsuć

Na koniec kilka rad od serca, które sprawią, że wasz przepis na fasolkę po bretońsku zawsze będzie udany.

Po pierwsze, sprawa wzdęć. Namaczanie fasoli to jedno, ale jest jeszcze jeden sposób. Po zagotowaniu fasoli, odlejcie tę pierwszą wodę po jakiś 15 minutach i zalejcie ją świeżym wrzątkiem. To naprawdę działa i oszczędza nieprzyjemności.

Chcecie podkręcić smak? Poza przesmażeniem koncentratu, możecie wrzucić do duszenia jednego małego, suszonego grzybka. Potem go wyjmijcie, ale ten leśny posmak, który zostawi, jest niesamowity. Czasem dodaję też szczyptę ostrej papryki.

I najważniejsze – fasolka po bretońsku, jak bigos, jest najlepsza na drugi, a nawet trzeci dzień. Smaki wtedy totalnie się przegryzają. Jeśli coś zostanie, można ją też zamrozić. Podawajcie ją koniecznie ze świeżym, chrupiącym chlebem do maczania w sosie. Niebo w gębie!

Podsumowanie

Mam nadzieję, że ten mój przydługi wywód i przepis na fasolkę po bretońsku zachęcił Was do gotowania. To danie to dla mnie kwintesencja domowej kuchni – prostej, sycącej i pełnej miłości. Niezależnie od tego, czy zrobicie ją z suchej fasoli, czy pójdziecie na skróty z puszką, jestem pewna, że pokochacie ten smak. Spróbujcie, eksperymentujcie i stwórzcie własną, rodzinną wersję. Bo o to w gotowaniu chodzi – o tworzenie wspomnień przy wspólnym stole.